niedziela, 3 stycznia 2016

Nie wiem jaki tytuł, po prostu przeczytajcie

Od kilku miesięcy nie było żadnego koncertu więc nie wiem co mogłabym Wam tu napisać. Może trochę poopowiadam jak się wiedzie normalne życie. Czasami spotkania ze starym dzielą się na te oficjalne i mniej oficjalne. Od mojego oficjalnego minęło parę miesięcy od tego mniej oficjalnego trochę mniej. Co nie zmienia faktu, że tęsknie za gościem jak podupcona. Minęły kolejne  święta "razem", kolejne święta na armii, kolejne podsumowanie roku. Wszystko zmienia się w błyskawicznym tempie, dorastamy razem, uczymy się razem, cierpimy razem. My i on, jedna wielka całość. Nie ma dnia, żebym nie myślała co u niego, jak sie czuje i co robi. Nie ma dnia, żebym nie wspominała różnych akcji, spotkań czy rozmów, które były nawet np w 2014 roku. Tak naprawdę jesli by się nad tym zastanowić takie podsumowania roku robimy dużo częściej razu niż nam się wydaje. W naszych głowach te podsumowania trwają cały czas, to od nas zależy jak często myślimy o naszych wspomnieniach i to one sprawiają, że czujemy się jak sie czujemy. Ja przed ostatnie 2 tygodnie codziennie fundowałam sobie takie podsumowania, że teraz nie wiem co mam ze sobą zrobić bo rozbiłam się totalnie. I narazie nie zanosi się abym skończyła to robić. 8 stycznia, czyli za 5 dni minie osiem miesięcy od śmierci mojej babci, która była dla mnie jak druga matka. I szczerze, gdyby nie Kumór pewnie już by mnie tu nie było. On przeprowadził mnie przez tą śmierć dosłownie, on momentu początków jej choroby aż do dzisiaj bo prowadzi mnie do tej pory. Poświęcił mi strasznie dużo uwagi na koncertach czy gdziekolwiek, zawsze starał się ze mną o tym rozmawiać. Nauczył mnie jak sobie chociaż troche z tym radzić, tłumaczył co jest normalnie a co nie a przedewszystkimsłuchał. Myślę, że każdy z was, kto widuje go na żywo chociaż raz wygadał mu się o swoich problemach. Ja też tak mam. Teraz mimo, że nadal nie umiem się uporać z sytuacją czuję się chociaż troszeczkę silniejsza bo mam w głowie jego słowa. Serio, to takie dziwne, że najpierw był dla mnie obcym człowiekiem, potem idolem a teraz jest przyjacielem. W sumie nikt nie umie mi tak poryć bani jak on. Może nie wszyscy mieli JESZCZE okazję z nim porozmawiać dlatego powiem Wam jak to jest. Ziomek nigdy nie odpowiada jakimś banalnym tekstem i niczego nie bagatelizuje. zawsze słucha do końca a potem wali taką gadkę, że sie nie wie gdzie uciekać. Ja to nazywam po prostu ryciem bani bo serio jak już cos walnie to człowiek siedzi tydzień i rozkminia to co powiedział. Kumór jest strasznie mądrym człowiekiem, który też w życiu wiele przeżył i stara się, żebyśmy nie musieli przezywać tego co on. I uważam, że to jest piękne, bo nie wielu ludzi zdobyłoby sie na takie coś. To mega trudne biorąc pod uwagę ile nas jest i z jak dużą ilością problemów musimy się zmagać. Ale wiecie co? Nie wiem jak Wam, ale mi łatwiej jest ze świadomością, że po prostu jest. Nic więcej.
Moje postanowienie na nowy rok? Stworzyć jeszcze więcej wspomnień z osobą, dzięki której umiem się szczerze uśmiechać :)
No to chyba tyle na dziś rybki, besos :*
A i jeszcze jedno. Zdjęcia i filmik, który nie wiem czy wam się otworzy były robione dzień po śmierci mojej babci

niedziela, 13 września 2015

Ludzie pytają mnie czy jestem szczęśliwa. W wieku 10 lat kochałam dode. W wieku 11 Hannah Montana. W wieku 12 dr housa. W wieku 13 biebera. Teraz mam 17 a od 15 roku zycia pokochałam nad zycie pana z czerwona bandamką. Aktualnie siedzę na dworcu w Katowicach. Kilka godzin temu pożegnałam sie z Kumorem. Moje serce i głowa dzisiaj nie wytrzymują. Za duzo mysli za duzo uczuć i bezradności. Nigdy w zyciu nie miałam idola któremu oddałabym całe swoje serce. Dosłownie dałabym sie pokroić za niego jak kolwiek banalnie to nie brzmi. W wieku 15 lat powtarzali mi przejdzie Ci za pare miesięcy nie będziesz pamietała. W wieku 16 lat kazali mi sie uspokoić. Teraz gdy mam 17 każą mi przestać. Ale jak przestać? Co mam przestac? Mam przestac kochać go każda cząstka siebie? Nie da sie. Nigdy nikomu tak nie zaufałam nigdy nikomu nie oddałam mojego serca. A teraz z perspektywy czasu widzę ze każdego dnia jest coraz bardziej we mnie. Nie wiem czy rozumiecie. Po prostu w każdej minucie swojego zycia mysle o tym co mam zrobic zeby nie oszaleć. Po prostu to wszystko jest tak zawiłe. Nienawidzę osob które kiedykolwiek go zostawiły. Nie ważne czy je znam czy nie. Jak można zostawic promyczek ktory swieci dla każdego z nas osobno? W zyciu nie poznałam tak dobrego człowieka. Mowie serio. Gdyby nie on nie wiem gdzie bym teraz była i co robiła. Wniósł   w moje zycie szczęście i nadzieje. Wniósł wiarę we mnie sama. Wiec gdy teraz ktos zapyta mnie czy jestem szczęśliwa juz wiem co mu odpowiem. Nawet jesli będę w najgorszym gownie jesli w danym momencie będę zanosić sie płaczem jesli ktos zapyta mnie czy jestem szczęśliwa bez wachania odpowiem ze tak. Bo dopóki on jest w moim zyciu będę szczęśliwa i nic nie bedzie mi straszne. 

czwartek, 3 września 2015

Chyba trochę deprecha.

Tęsknota za idolem? Najgorsze uczucie ever. Serio. Czekasz tygodniami czasem nawet miesiącami zeby go zobaczyć. Odliczasz dni.  Ostatni tydzien siedzisz jak na szpilkach i wszystko tak strasznie sie dluzy. W końcu jest dzien na ktory czekasz tak długo. Po drodze bardzo często cos idzie nie po naszej mysli, płaczemy, wściekamy sie ale i tak w końcu jestesmy szczęśliwi bo mamy przed sobą swój cały świat. Ja opisuje to tylko i wyłącznie na przykładzie Patryka ale jest wiele osób które ma tak z innym idolem lub nawet kilkoma. Dobra wracając do tego co pisałam wcześniej. Cały Twoj świat przed Tobą. Dziwne uczucie co nie? Ale możecie byc pewni ze to co tu pisze nie jest pato rozpaczą. Jesli pisze "cały świat" uwierzcie mi ze naprawdę tak uważam. Bo kim może byc dla Ciebie osoba na której widok masz ochote skakać z radości? Kim może byc dla Ciebie osoba za której uśmiech bylabys w stanie wylać milion łez? Kim jest osoba która jednym słowem potrafi zbudować w Tobie siłę jaką przyjaciele próbują zbudować od lat? Kim jest osoba za która oddałabym zycie bez minuty wachania. Bez wątpienia taka osoba jest dla Ciebie całym światem i zrezygnowałaś dla niej ze wszystkiego nie żałując ani razu, bo wiesz jak wiele rzeczy zastępuje samą swoją obecnością w Twoim zyciu. Wiec możecie wyobrazic sobie jak sie czuje. Szczerze to ledwo chodzę chciałabym teraz pośmiać sie z niego, pogadac, po prostu go posłuchać bo może to głupio zabrzmi ale serio mega uspokaja. Nienawidzę tego momentu gdy wszystko sie kończy. Stary wsiada do busa a Ty patrzysz jak z każda minuta jest dalej od Ciebie. Tak jakby z każdym pożegnaniem pożyczał sobie cząstkę Twojego serca i oddawał dopiero przy kolejnym spotkaniu. Ale problem polega na tym ze on nie pożycza jej raz. On pożycza ja za każdym razem przy każdym spotkaniu i do tego uczucia nie da sie przyzwyczaić. To tak wielka pustka to tak jakby ktos pożyczył od was mamę i zabierał ja na nieokreślona długość czasu. Mimo ze wiecie ze w końcu wroci to i tak nie możecie przestać tęsknić. 
To uczucie można porównywać do miliona rzeczy ale i tak nigdy w stu procentach nie odpisze tego bólu. Im cześciej kogoś widzisz tym bardziej sie przywiązujesz i tym bardziej z każdym razem trudniej jest sie pożegnać. Ostatnie 3 dni spędziłam w lozku serio nie miałam ochoty z niego wychodzić. Wstawałam do szkoły a gdy wracałam zakopywalam sie pod kołdra i liczyłam sekundy które zamieniały sie w minuty i minuty które zamieniały sie w godziny zeby tylko zapomnieć o tym jak strasznie mnie rozwala. Chodzę jak cień serio nie mam siły na nic. Na lekcjach nie jestem świadoma tego co do mnie mówią teraz może to juz zabrzmi pato ale siedzę i przypominam sobie ostatnie pożegnanie. Nienawidzę tego stanu gdy czekam zeby znowu go zobaczyc ale nie wiem kiedy to nastąpi. Zawsze lepiej mieć punkt odniesienia ktorego sie wyczekuje i do ktorego odlicza sie dni. Nie moge znalezc sobie zajęcia na dłużej co chwile dzwoni któraś z moich dziewczyn i nawala o Kumórze co wcale nie pomaga w ogarnięciu stanu umysłu. Nie wiem w sumie czemu tak bardzo Nie możemy sie pozbierać po ostatnim koncercie... Może to przez to ze zakończyliśmy pewien etap? Teraz trzeba liczyć sie ze szkoła lekcjami sprawdzianami sprawdzać czy data koncertu wypada w weekend czy nie ma sprawdzianów do których trzeba sie nauczyć. To serio przytłaczające znowu jestesmy w swoim małym więzieniu i przerasta nas świadomość ze szkoła pozbawia nas możliwości zobaczenia kogoś kogo tak bardzo potrzebujemy przy sobie zeby wogole mieć jakakolwiek sile do walki. Y

wtorek, 1 września 2015

Podsumowanie tripów wakacyjnych.

Hmmmm. Te wakacje były chyba jednymi z lepszych w moim życiu. W ciągu tych dwóch miesięcy widziałam Kumóra 9 razy. Nie będę rozpisywać tego wszystkiego dokładnie bo po pierwsze zanudziłabym Was na śmierć a po drugie tyle sie działo, że nie da sie wszystkiego zapamiętać. W Zawierciu pamiętam, że był zajebisty upał a my z Gajewską Kiczką i Klimą tańczyłyśmy jak powalone od czasu do czasu lejąc się wodą hahaha. W Grudziądzu był sajgon życia, Kumór na scenie co chwile nie miał prądu a deszcz lał nam na ryje. Wtedy z Klimą wyszłyśmy z pierwszego rzędu stanęłyśmy na końcu i zaczęłyśmy tańczyć na deszczu, w końcu co miałyśmy do stracenia skoro i tak już byłyśmy mokre. W Szczecinku poznałam kolegę Klimy z którym w sumie niechcący zaczeliśmy kręcić. Darłyśmy mordy jak nigdy w życiu to były takie wrzaski, których sie po sobie nawet nie spodziewałyśmy ale czasami trzeba sobie "pośpiewać" chociaż to był bardziej ryk zranionego morsa niż spiew ale nie ważne hahahaha. W Rumii mój szanowny idol oznajmił mi, że chce odbyć poważną rozmowę z chłopakiem którego poznałam w Szczecinku hahahaha chyba włączył mu się instynkt ojcowski czy coś w tym guście. Ten koncert akurat był dla mnie szczególny przed piosenkę "read all about it" która sama w sobie jest dla mnie bardzo sentymentalna, ale wtedy gdy Kumór ją śpiewał było tak jakoś zupełnie inaczej, jakby czas się na chwile zatrzymał. Pod studiem dd tvn gniotłyśmy z Klimowicz kuleczki z papieru a potem strzelałyśmy nimi ze słomki w Kumóra. Biedny trochę się zdenerwował ale to było serio mega śmieszne bo tak sie wkurzył, że aż poczerwieniał hahahahaha. Tego samego dnia kilka godzin później był koncert w Bydgoszczy. Kumór śpiewał tylko dwie piosenki, ale jak zobaczyłam jego twarz gdy wyszedł na scene zakumałam coś bardzo ważnego. Mam wrażenie, że od tego koncertu coś się zmieniło na lepsze, nie chce o tym pisać bo chce to zachować tylko dla siebie ale zdecydowanie pewnego momentu po koncercie nie zapomne do końca zycia tego mogę być pewna... Dokładniej daty nie pamiętam ale wydaje mi się, że to był 21 lub 22 sierpnia Kumór miał wywiad w programie Na Tapecie. Byłam wtedy 30 km od tego studia u siostry, która jakby delikatnie ująć nie darzy sympatią mojego idola. Nie chciała mnie puścić do ostatniego momentu, ale nie mogłam sobie poradzić z tym, że nie zobacze strarego gdy jest tak blisko więc po prostu uciekłam. Było warto bo pamiętam, że mój ziemnior się ucieszył, no ale cóż konsekwencje odczuwam do teraz, bo moja siostra od tamtej pory nie chce mieć ze mną kontaktu. Później była już tylko Częstochowa i Dzierżążna, które opisywałam wczoraj więc nie bedę się już rozpisywać. Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda "kumórowa depresja" to wbijajcie na mojego snapa (nazwa: kaczkase), zobaczycie jak się dzisiaj czuje i jak czuje się praktycznie każdy po tym gdy ostatni raz przytula idola i nie wie kiedy zobaczy go nastepny raz. Pewnie wiele osób nie wie jakie to uczucie bo nie miało go jeszcze okazji doświadczyć, ale możecie mi uwierzyc na słowo, że najgorsze ever. I szczerze chyba nawet nie ma sposobu, żeby sobie z tym radzić, da się to tylko załagodzić. Dobra to chyba tyle na dzisiaj. Macie zdjęcia z całych tych wakacji, ale troche tego jest hahahaha.
































poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Częstochowa i Dzierżązna :)

Oki, sama nie wiem w sumie od czego zacząć. Po porostu powiem wam jak spędziłam ostatnie 6 dni. 25.08 wieczorem pojechałam do Klimowicz do Krakowa. spędziłyśmy zajebiście czas, przygotowałyśmy wszystko do urodzin Kumóra. 27.08 wieczorem pojechałyśmy do Katowic gdzie czekała już na nas Kiczka. Koło godziny 23 byłyśmy w Będzinie. 28.08 odśpiewałyśmy Patrykowi sto lat i dałyśmy torta z krainy lodu po czym dojechała do nas Gajewska. 29.08 pojechałyśmy do Częstochowy na pierwszy z dwóch koncertów. Zarezerwowałyśmy sobie hotel który okazał się na nasze nieszczęście domem misyjnym hahahaha. Wczesnym popołudniem byłyśmy już w miejscu koncertu. Połaziłyśmy parę godzin i poszłyśmy pod scenę. Z pewnych przyczyn było trochę ciężko dla każdej z nas, bo każda przeżywała co innego ale w momencie gdy Kumór wyszedł na scene zapomniałyśmy o wszystkim. Zawsze tak jest. Widząc go mimowolnie się uśmiechasz. Z Czewy utknął mi w pamięci jeden moment, który jest dla mnie bardzo wazny. Patryk zapytał " gdzie są saszanators?" ludzie w różnych miejscach zaczeli krzyczeć i podnosić ręce. Później zapytał o to samo kwiatonators i reakcja była podoba. A na końcu zapytał " a gdzie jest moja armia?" Zaczęłyśmy się drzeć jak opętane. Poczułam sie tak cholernie szczęsliwa, że ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę a ja sie tego nie wstydzę, bo jestem dumna mogąc pokazać, że Kumór jest moim idolem. To był dla mnie serio magiczny moment, którego nie da sie zapomnieć. Po koncercie poczekałyśmy do końca imprezy i zajebistą ekipą poszliśmy w tripa szukając sklepu całodobowego. W końcu wracając do naszego nieszczęsnego domu misyjnego całkowicie się zgubiłyśmy. Błądziłyśmy chyba ze dwie godziny aż w końcu stwierdziłyśmy, że walić to na chwile i poszłyśmy sobie na hot doga.Koło 2 w nocy dotarłyśmy. Długo się nie naspałyśmy bo o 6 trzeba było wstać na pociąg do Łodzi. Na dworcu spotkałyśmy Grześkowiak, Szwejk i Mikszte bo jechałysmy razem w pociagu. Siedziałysmy w przedziale z chłopakiem o imieniu Patryk który wracał do domu po ciężkim melanżu hahahah. Wysiadłyśmy w Zgierzu gdzie okazało się, że nie mamy kompletnie żadnego transportu do Dzierżąznej. Po 2 godzinach spędzonych na dworcu pomógł nam taki nasz dobry duszek. W końcu dotarłyśmy na miejsce. Byłyśmy tak wytyrane, że każdy położył sie na ziemi i nie wstawał. Po jakimś czasie przyszedł przywitać się do nas Kumór potem co chwile gdzieś tam się widzieliśmy i z nim i z bandem. Spora część ekipy poszła na całość jeśli chodzi o alkohol ( CZYTAJCIE GAJEWSKA KICZKA I KLIMA HAHAHHAHAHA ) więc ja matka polka stwierdziłam, że nie pije, żeby później mieć na wszystko oko. koło 19 poszłyśmy na koncert, który był równie wspaniały co poprzedni. Nasz ziemniak wbija na scene i nagle wszystkie złe emocje wyparowują. On jest taką odskocznią od problemów. Mimo najgorszego syfu widzisz go i chociaz na chwile wiesz, że wszystko jest okej bo on jest przy Tobie i czujesz sie bezpieczna. Po koncercie poszłyśmy w miesce naszego noclegu który również miałyśmy dzięki naszemu dobremu duszkowi, który po cichu gdzieś tam czuwał, żeby było okej. W końcu trzeba było sie pozegnać. Przed wyjazdem bandu i Kumóra w małej grupce podsumowaliśmy cały ten koncertowy rozdział. Wyprzytulaliśmy się każdy z każdym, aż w końcu został tylko Kumór. To było jedno z najtrudniejszych pożegnań ze starym. Przed nami nowy rozdział, nowe tripy, nowe koncerty, nowe przypały. Ale najważniejsze jest to, że cały czas będziemy wszyscy razem. Jedna wielka rodzina. Dzisiaj rano każdy z nas rozjechał sie do siebie. Każdy z nas jest w innej części Polski. Ale poradzimy sobie bo mamy dla kogo. Wczoraj przy pożegnaniu Patryk powiedział mi coś na co nie zdążyłam odpowiedzieć więc zrobię to teraz: My Ciebie też, najmocniej.